☽ Zadumam ☾: lipca 2015

piątek, 31 lipca 2015

Połowa wakacji za nami

Mamy dziś 31 lipca, czyli na dobrą sprawę pozostał cały miesiąc wakacji. Pewnie wielu mówi, że ten okres zleciał im bardzo szybko, ale w moim przypadku tak się nie stało. Nawet patrząc z perspektywy czasu, lipiec mijał mi wolno. Możliwe, że niejedna osoby by mi zazdrościła, jednak chyba nie ma czego. Nie chcę marudzić, "ooo, jak mi się nuudzi", tylko po prostu wyczerpały mi się już chęci na odpoczynek. Nie wiem czy też tak macie, ale osobiście, gdy posiadam nadmiar wolnego czasu, to często brak mi zapędu do robienia czegoś. Np. w roku szkolnym, gdy lekcje w dany dzień się już kończą, a ja wracam do domu, jestem nakręcona na spędzenie reszty dnia aktywnie, nie tylko fizycznie, ale i umysłowo. Uczę się, ale też wplatam w to zajęcia, które są dla mnie czystą frajdą, powiedzmy oglądanie filmów. Jest to na pewno spowodowane faktem, że czasu nie mam aż tak wiele, a chcę zrobić jak najwięcej. Za to teraz, podczas wolnego, mam nadmiar czasu i nawet, jeśli zajmę się jedną pożyteczną rzeczą, to okazuje się, że po jej wykonaniu, tego czasu nadal jest wiele, więc już nie wiem co mam z nim zrobić.


Ok, trochę bardziej do rzeczy, to czym się w ogóle zajmuję? Hm, na początku sierpnia, gdy pogoda bardzo dopisywała, wychodziłam gdzieś co drugi dzień, spotykałam się raz z jedną, raz z drugą koleżanką. Teraz nadal od czasu do czasu wyjdę, chociaż to nie to samo. Jest chłodno, pogoda deszczowa, dobra na siedzenie w domu. I właśnie, gdy w nim jestem, moje życie obraca się wokół kilku powtarzających się czynności; oglądanie filmików na YT, słuchanie creepypast, czytanie książki, rozwiązywanie krzyżówek. To tak głównie, trochę rzadziej rysuję, oglądam filmy, trenuję i uczę się. Z jednej strony nie ma tragedii, bo co mam robić innego? Myślę, że sierpień minie mi o wiele szybciej, ponieważ w swoje zajęcia chcę wpleść jeszcze trochę więcej nauki. Może to brzmi jakbym była nienormalna, ale lubię się uczyć. Oczywiście nie wszystkiego! Na pewno nie wyobrażam sobie siebie trzymającą podręcznik z polskiego albo historii.☺ Po drugie sądzę, że "rozgrzanie" szarych komórek przed rokiem szkolnym, nie jest aż takim złym pomysłem. I może dzięki temu inne zajęcia będą sprawiać mi większą przyjemność, bo prócz robienia głupot wplotę w to trochę poważniejszych rzeczy, czyli właśnie naukę.
To tylko mój sposób na spędzenie sierpnia i nikt nie musi się ze mną zgadzać, że to fajny pomysł. Każdy lubi robić coś innego i ma do tego inne podejście. Jakie jest Wasze? Macie jakieś pomysły na kolejny miesiąc?

piątek, 24 lipca 2015

Serialowy TAG książkowy

Jakiś czas zostałam nominowana przez Autorkę bloga Cordragon, do bardzo ciekawego TAG'u książkowo-serialowego. Już wiem, że w moim przypadku będą w odpowiedziach znajdowały się same książki, ponieważ seriali w ogóle nie oglądam (kiedyś tylko lubiłam Alfa ).

Książka, która sprawiła, że oczy ci łzawiły jednocześnie ze śmiechu, wzruszenia i bezradności.
Hm, ciekawe. Na myśl przychodzi mi "Metro 2033", szczególnie jego finał. Tylko trochę średnio z tym śmiechem, podczas czytania wywoływany on był u mnie głównie przez myśl, jaka to ludzkość jest bezmyślna.

Książka, która twoim zdaniem powinna być o wiele bardziej znana. 
Sądzę, że seria książek z Kościanym Przyjemniaczkiem zasługuje na większy rozgłos. Myślę, że sama postać niezwykłego szkieletu, mogłaby równać się z superbohaterami typu Spiderman lub Batman. Uwielbiam go.☺


Bohater książkowy, wobec którego masz mieszane uczucia.
Od razu przychodzi mi do głowy niezwykle znana postać Ani z Zielonego Wzgórza. Czytałam ją jak i "Drogę do Zielonego Wzgórza". Kiedyś bardzo podobało mi się to, że moja fikcyjna imienniczka ma tak wybujałą wyobraźnię, potrafi czerpać radość ze wszystkiego co spotka ją na drodze, ale gdy głębiej się zastanowię, to irytuje mnie jej dziecinność i to uwielbienie "romantyczności".

Książka, której kontynuacji byś pragnęła.
Trochę trudne pytanie, jedyne co nasuwa mi się na myśl, to że miło by było, gdyby powstała kontynuacja bardzo schizowej książki "Wróg" Charliego Higsona.

Książka, którą polecił ci członek rodziny.
Niestety w mojej rodzinie tylko ja czytuję książki, więc nikt żadnej nigdy mi nie polecił. Mogę najwyżej wspomnieć, że tata kiedyś kupował mi masę książek, ale to raczej nie tyczy się tego pytania.

Książka, która niejednokrotnie cię zaskoczyła.
Cóż, jeszcze jej do końca nie przeczytałam, został mi mały kawałek, ale mogę już tak powiedzieć o "Desperacji" Stephena Kinga.

Książka, która pozytywnie cię zaskoczyła, ponieważ nie spodziewałaś się po niej zbyt wiele.
Może "Wyspa na ulicy Ptasiej". Nie lubię książek nawiązujących do czasów wojny, ale ta była całkiem przyzwoita i ciekawa.

Książka, której sukcesu nie potrafisz zrozumieć.
Szczerze powiem, że nie ma takich książek. Z jednej strony mogłabym wymienić masę czytadeł, np. "Zmierzch" albo "50 twarzy Greya", ale byłoby to spowodowane jedynie faktem, że nie są one w moim guście. Wielu innym osobom bardzo się one spodobały, więc rozumiem ich sukces.

 





Książka, po którą raczej byś nie sięgnęła, gdyby nie intrygujący czy enigmatyczny tytuł.
A tu całkiem ciekawa historia. Lata temu znalazłam w składziku starą książkę, która nawet nie mam pojęcia jak się tam znalazła. Po krótkim opisie z tyłu okładki nie wiele dało się zrozumieć, ale zachęcił mnie właśnie jej tytuł, i nie tylko, z pozoru ohydna oprawa graficzna również. "Gen" Harrego Adama Knighta.







Bohater, którego lubisz mimo jego trudnego i ciężkiego charakteru.
Jak najbardziej mogę wspomnieć tu o Hunterze występującym w "Metro 2033", chociaż prawdziwie ciężki orzech do zgryzienia robi się z niego w "Metro 2034". Małomówny, wydaje się być także okrutny, jedna część twarzy zdeformowana - dla mnie jak najbardziej na tak.☺

Książka, do której masz ogromny sentyment.
Już wspomniałam o tej książce na blogu. Jest to "Krótka historia czasu" Hawkinga. Sentyment mam dlatego, bo pożyczył mi ją pan z fizyki, gdy zobaczył, że o Hawkingu napisałam w swojej pewnej prezentacji na konkurs UG. Dostał ją niedawno przed tym na urodziny od syna, hm, no nie wiem, dla mnie był to niezwykle miły gest z Jego strony.☺

I oczywiście na koniec dziękuję za nominację, bardzo spodobał mi się ten TAG.☺

czwartek, 16 lipca 2015

TAG: 15 dziwnych pytań ☺

Wzięło mnie dziś na napisanie posta, ale nie miałam pomysłu na temat. Doszłam do wniosku, że jakiś niezobowiązujący, luźny TAG może być dobrym rozwiązaniem.☺ Bez zbędnego gadania zaczynamy!

1. Czy masz jakieś przezwisko, którego używa tylko Twoja rodzina?
Trudno mi powiedzieć, bo teraz rzadko kontaktuje się z większością rodziny. Ale raczej zawsze mówili do mnie po prostu Ania, niektórzy Anka. Śp. tato często wymyślał dla mnie różne, pieszczotliwe przezwiska lub zdrobnienia mojego imienia typu Aniulka, Niuniuś, Niurka, Aniołek.☺

2. Czy masz jakieś dziwne nawyki?
Obgryzam (bardzo dotkliwie) ołówki oraz gumki do mazania haha. Drugim nawykiem jest to, że zawsze  muszę mieć jak najbardziej nieskazitelną twarz, i gdy np. wyskoczy mi coś na niej, próbuję się tego pozbyć na wszystkie możliwe sposoby.

3. Czy masz jakieś dziwne fobie?
Hm, bardzo nie lubię jeść u kogoś. Gdy powiedzmy mama koleżanki proponuje mi obiad, staram się jak najszybciej stamtąd zmyć. To dość głupie, bo w restauracjach nie mam czegoś takiego.

4. Jaką piosenkę potajemnie uwielbiasz i śpiewasz, kiedy jesteś sam/sama?
Z reguły nie śpiewam tylko nucę. Najczęściej jakieś chwytliwe melodyjki, typu rosyjska "Kalinka".☺ Ale czy to uwielbiam, niekoniecznie, chociaż to ładna piosenka.
Jednak w tym miejscu o potajemnym uwielbieniu mogę napisać, że przepadam za ciężką muzyką, m.in. power metalem. Tajemnicą jest to dla mojej mamy, chyba zaczęłaby się mnie bać, gdyby to wiedziała, bo sama nienawidzi takiej muzyki.


W tym zakochałam się od wczoraj.♥ Chętnie nuciłabym takie piosenki, ale to bywa dość skomplikowane.☺

5. Co Cię najbardziej irytuje?
Oj, wiele rzeczy. Ale najbardziej chyba, jak spotykam się z kimś, a ten ktoś zamiast ze mną rozmawiać wgapia się w swój telefon, jest zajęty pisaniem SMS-ów itd. 
Wkurza mnie też, gdy na moją długą wypowiedź, pisemną czy ustną, otrzymuję potwierdzenie "yhy", "fajnie" lub coś w tym guście. Po prostu masakra, nawet jak o tym myślę, to czuję się zirytowana.

6. Czy masz jakieś nerwowe nawyki?
Nie wiem czy coś takiego się zalicza, ale gdy właśnie ktoś mnie bardzo irytuje, to zauważyłam u siebie, że patrzę w inną stronę niż na tę osobę i zaczynam kręcić głową, wzdychać, wiercić się, wszystko aby jakoś pozbyć się wzrastającego ciśnienia haha. I aby ta osoba dostała znak, że coś jest nie tak.

7. Po której stronie łóżka śpisz?
Po lewej, często dość mocno przyciśnięta w kąt, ponieważ mój pies rozciąga się na 2/3 łóżka.☺

8. Jaki był Twój pierwszy pluszak i jak się nazywał?
Jak byłam mała miałam bardzo dużo pluszaków, ale jako jedne z pierwszych i nazwanych, pamiętam ogromnego misiaka, z bardzo adekwatnym imieniem "Olbrzym", który służył mi za fotel (i nadal mógłby nim być przez swoje rozmiary) oraz dwa mniejsze pluszaki misie - białego "Białasa" i tęczowego "Pasiaka".


9. Jaki napój zawsze zamawiasz w starbucks?
Nigdy tam nie byłam.

10. Jaką urodową zasadę wyznajesz, ale właściwie nigdy się do niej nie stosujesz?
Chyba nie ma czegoś takiego. Jeśli już mam jakieś "zasady", to staram się zawsze do nich stosować, chociaż w gruncie rzeczy nie wiem czy jakiekolwiek posiadam. Wyglądam tak jak chcę i robię ze sobą to co chcę, według codziennych kaprysów.

11. W którą stronę odwracasz twarz podczas prysznica?
W różne strony, nie mam jednej określonej. Chociaż chyba trochę częściej w lewą.

12. Masz jakieś dziwne zdolności fizyczne?
Raczej żadnych niezwykłych, potrafię zwijać język w rulonik, ale wiadomo, to cecha uwarunkowana genetycznie.

13. Jakie niezdrowe jedzenie uwielbiasz i jesz je pomimo wszystko?
Staram się jak najbardziej unikać niezdrowych rzeczy, ale najczęściej zdarza mi się skusić na coś słodkiego. Swego czasu jadłam też bardzo dużo sera, co nie do końca jest ok, chociaż chyba chwilowo się przejadłam.☺

14. Czy masz swoje ulubione powiedzenie/wyrażenie, które wciąż powtarzasz?
Do głowy przychodzi mi jedno. Nie jest to bezpośrednie powiedzenie, ale gdy jakaś osoba zaczyna przy mnie krytykować styl życia, ubierania, czy też wygląd innego człowieka, to bardzo często mówię aby spojrzała najpierw sama na siebie lub, że po prostu każdy ma prawo być takim jakim chce.

15. W czym śpisz?
W koszuli nocnej, ewentualnie czasem na jakiejś bluzce i majtkach.

To już koniec, mam nadzieję, że spodobał Wam się ten TAG w moim wykonaniu. Na pewno jeszcze czasem wrócę do takich wpisów.☺

poniedziałek, 13 lipca 2015

Kim chciałam być?

Pogoda za oknem całkiem dopisuje, jednak nie czuję się dziś najlepiej, dlatego cały dzień spędziłam w łóżku. Zawsze, gdy zdarzają mi się takie dni, istnieją tylko trzy rzeczy, którymi mogę się w tym czasie zająć; słuchanie muzyki, czytanie książek lub rozmyślanie. I właśnie w moim dzisiejszym planie zajęć wyszczególniona została ta trzecia czynność.
Myślałam. O czym? W gruncie rzeczy o wielu sprawach, ale głównie wzięło mnie na wspominki. Dokładniej mówiąc, myślałam o sobie i o tym kim zawsze chciałam być. Wiecie, dziecięce marzenia, plany na przyszłość itp., będące teraz odpowiedzią na pytanie "kim chciałaś zostać, gdy byłaś mała?". Aby udzielić na nie pełnej odpowiedzi, muszę podzielić ten cały czas "wstecz" (bo nie tylko dzieciństwo, ale i całkiem niedawny okres czasu)  na trzy części. 
Gdy byłam dzieciakiem do lat 8-9, chyba byłam najambitniejsza. Miałam marzenia! Pomimo wszystkiego co działo się wokół, moja głowa była pełna pomysłów na przyszłość, ale najbardziej chciałam zostać archeologiem albo astronomem (lub najlepiej jednym i drugim ☺). Trzeba przyznać, że oba te zawody dość odstają od siebie. Chyba po prostu interesowało mnie wiele rzeczy. Tata co rusz obsypywał mnie nowymi, naukowymi książkami, a nawet i kupił nie najgorszy teleskop, co miało przybliżyć mi smak bycia astronomem. Wiadomo, że małe dzieci szybko pochłaniają wiedzę i dość ławo może je coś zaintrygować. Teraz aż sama się dziwię, że tak bardzo mogła pociągać mnie historia, która jest nieodłączną częścią bycia archeologiem. Jednak zainteresowanie astronomią pozostało do dziś. Oczywiście miałam też inne wizję siebie w przyszłości, np. zoolog. Bardzo lubiłam czytać atlasy z kolorowymi zdjęciami zwierząt, mam nawet jeden stary do dziś. To nie koniec nie pasujących do siebie fachów. W IV klasie podstawówki, gdy doszły nowe przedmioty, zainteresowałam się informatyką. Szczerze, to na początku chyba nawet nie bardzo wiedziałam czym zajmuje się informatyk, znałam jedynie krótką definicję z podręcznika, ale nie było to dla mnie większą przeszkodą, by i tak chcieć nim zostać.☺ 


Niestety w podstawówce stoczyłam się z ambicjami. Może śmiesznie to brzmi, bo byłam tylko głupim dzieckiem, ale był to dla mnie tak burzliwy okres, że coraz poważniej zaczęłam zastanawiać się "co tu zrobić, żeby zarobić i się nie narobić?", gdy będę starsza. Nie, nie były to żadne plany, nad którymi sumiennie pracowałam, aby je spełnić na tyle na ile mogłam. To były tylko myślenia o zostaniu, a jakby kim innym, jeśli nie piosenkarką! Tak, ewentualnie aktorką lub muzykiem. Wiadomo, teraz sądzę, że droga do takiej kariery jest bardzo trudna, wymagająca, ale wtedy? Phi, co w tym takiego niemożliwego? Przecież nawet nie będzie się trzeba uczyć! A ile kasy z tego będzie, ile zabawy. Rozśmiesza mnie to, ale nie ja sama knułam taką przyszłość, siedziały też w tym moje koleżanki i kilka innych osób. Oj, ale to akurat dla mnie wyczerpujący temat i raczej byłby on dobry na całkiem osobny post. 
No więc doszliśmy już do ostatniej części, czyli co myślałam sobie, po wytrzeźwieniu z podstawówki, o moim przyszłym zawodzie? Chodzi oczywiście o gimnazjum. O ile dobrze pamiętam, to przez sporą część czasu... nic. No ok, nie do końca. Coś mi się tam dalej kołatało w głowie, że może wspomniana informatyka byłaby dobrym wyjściem (wtedy już w miarę wiedziałam, czym zajmuje się ogólnie informatyk). Ale było to takie byle jakie myślenie, sądziłam, że po prostu mam sporo czasu na podjęcie decyzji, więc czym tu się przejmować. W III klasie coś we mnie pękło i znów zaczęłam sądzić, że nauka nie jest przyjemna i nie chcę się w nią bawić. W szkole nie miałam złych ocen, średnia powyżej 4, jednak nie chciałam się "męczyć" pochłanianiem hektolitrów wiedzy przez kolejne cztery lata (jedyne czego byłam pewna, to że pójdę do technikum). Więc, zapoznawszy się z ofertami szkół średnich w moich okolicach, doszłam do wniosku, że najlepiej i najwygodniej wybrać handlówkę (podkreślam; nie sądzę, że ten kierunek jest łatwy! Po prostu kiedyś miałam takie zniekształcone myślenie). W okresie kwietnia-czerwca, gdy nauczyciele często pytali się gdzie idziemy dalej, odpowiadałam bez zastanowienia, że na handlowca. Naprawdę nie wiem co we mnie wstąpiło. Przecież sprawy związane ze sprzedażą, marketingiem nigdy, przenigdy mnie nie interesowały! A tak naprawdę chciałam iść na informatykę, ale sądziłam, że sobie nie poradzę. Do dzisiaj dziękuję w głębi serca dwóm osobom, które skłoniły mnie do zmienienia decyzji i większej wiary w swoje możliwości. Dziękuję też sobie, co jest ogromną rzadkością. Jeszcze dobrze pamiętam ten dzień, teoretycznie ostatni na zmienienie swojego wyboru profilu, w szkołach do których złożyliśmy papiery o przyjęcie. W gimnazjum miałam kiermasz z książkami. Na moje szczęście siedziałam tam tylko jakieś 10 minut, ponieważ wszystkie podręczniki kupiła ode mnie dziewczyna sprzedająca książki na tym samym stanowisku co ja. Szczęście, ponieważ została mi tylko godzina na zmianę decyzji. Już nie chcę pisać o tym, jak bardzo byłam szczęśliwa wychodząc z przyszłej szkoły, gdy wiedziałam, że będę chodzić do klasy informatycznej. Myślę, że i to jest dobry temat na inny post, czyli jak bardzo zmieniło się moje życie od tamtej chwili. 
I to chyba już koniec. Wspomniałam o tym co uznałam za najważniejsze, a i tak wyszedł z tego niezły tasiemiec. Mam nadzieję, że nie zanudziłam Was tym wszystkim.☺ 
A kim Wy chcieliście być w przeszłości?

czwartek, 9 lipca 2015

Nauka języka angielskiego

Język angielski... język bez którego trudno obyć się w dzisiejszym świecie. Język, który zna tak wielu ludzi z każdego zakątka Ziemi. Język będący kluczem do wielu cennych źródeł informacji. Język, który bardzo może przydać mi się w moim przyszłym zawodzie. Język potrzebny mi do zdania matury!
To chyba mnie przekonuje, aby przez wakacje się go pouczyć. Niestety, jestem już w III klasie szkoły średniej, angielszczyzny uczę się od IV klasy szkoły podstawowej, a sądzę, że znam ją co najmniej bardzo, bardzo słabo. Jest to wręcz moja pięta achillesowa. Hm, pewnie po prostu przykładałam się do nauki tego języka zbyt cienko, gdy byłam mniejsza. Niestety od zawsze lekcje angielskiego były dla mnie bardzo stresujące, może wynika to z mojej ogromnej bariery, szczególnie jeśli chodzi o mówienie. W gruncie rzeczy to dziwne, ale jeśli mam powiedzieć coś po angielsku, nawet do koleżanki, to od razu ogarnia mnie zawstydzenie i nie umiem nic sensownego wybełkotać.
Chciałabym to jakoś zmienić, abym na przyszłych lekcjach nie musiała się denerwować. I aby czuć, że na prawdę coś potrafię. Kilka dni temu powtórzyłam sobie trochę słówek oraz czasów w języku angielskim. Dzisiaj zapisałam sobie na kolorowo parę stron kolejnych podstawowych słówek. To głupie, ale nawet słowo takie jak "say" wzbudza (no teraz to już wzbudzało) we mnie wiele niepewności. Korzystam z → tej strony ←  . Znajdziemy na niej 1000 bardzo często używanych słówek. Część z nich znam, ale większość tylko z widzenia,  bo sama nie miałabym tak na prawdę pojęcia jak je przetłumaczyć. 
Wyszedł mi w miarę krótki post, ale co się tu rozpisywać. Więcej działania, mniej gadania! Trzymajcie za mnie kciuki. ☺

niedziela, 5 lipca 2015

Nowy aparat! ♡

Chyba od zawsze chciałam mieć własny aparat fotograficzny. Niestety u mnie w domu nikt nie miał potrzeby kupowania takiego, ponieważ jeśli już chcieliśmy zrobić jakieś zdjęcia, to zabieraliśmy nasz przedpotopowy aparat na kliszę. Jednak od dwóch dni, dzięki pomocy przyjaciela, mam swoją wymarzoną cyfrówkę (jeszcze raz dziękuję!).☺ Jeśli byłby ktoś ciekawy, to posiadam Canona IXUS 160. Wiem, że nie jest to nic dla specjalistów, ale moje wymagania jak najbardziej spełnia i myślę, że bardzo już się polubiliśmy.
Wczoraj byłam z koleżanką na małym wypadzie do miasta, głównie w celu przetestowania nowego aparatu. Porobiłyśmy parę próbnych zdjęć, które umieszczam poniżej.



 I kilka zdjęć z dzisiaj. Wszystkie robione koło mojego domu.


Moja modelka.☺


Wiem, że to nic nadzwyczajnego, ale mnie cieszy każda nowo pstryknięta fotka.☺

środa, 1 lipca 2015

Czytanie książek

Dziś już pierwszy lipca, więc wakacje bezdyskusyjnie ruszyły. Zawsze mam wielki dylemat, czy na pewno w miarę dobrze uda mi się wykorzystać ten czas. Aby tak się stało, mam zamiar naczytać się książek za wszystkie czasy. Niestety w ciągu roku szkolnego udało mi się przeczytać... aż wstyd się przyznać, wyłącznie jedną książkę. Pewnie, że miałam ochotę sięgnąć po więcej tytułów, ale zawsze; a to brakowało czasu, a to myślałam, że pożyteczniej będzie wziąć do ręki podręcznik szkolny itd. 
Cieszy mnie, że udało mi się przeczytać już jedną, grubą książkę - Metro 2034, którą dostałam na Święta od koleżanki. Spodobała mi się poprzednia część, tj. Metro 2033, więc "pożarłam" ją ze smakiem.☺
Kilka dni temu, całkiem z nudów, przywiało mnie do mojej ulubionej biblioteki. Na prawdę ją uwielbiam, jest mała, ciemna, a w powietrzu unosi się zapach starych książek, ponieważ posiada takich wiele. Sama byłaby dobrym miejscem do opisania w książce. Wracając do rzeczy, szukałam czegoś dla siebie co by mnie zainteresowało. Było wiele ciekawie wyglądających książek, ale zdecydowałam się na Władcę Marionetek. W gruncie rzeczy niepozorna, wydaje się być lekka do czytania. Zaczęłam ją w zeszłym roku, jednak przeczytałam tylko kilka kartek. Nie dlatego, że mi się nie podobała, ja po prostu często tak miałam. Chciałam przeczytać jak najwięcej, a co do czego wielu tytułów nie kończyłam.
Myślę, że gdy kolejny raz pójdę do biblioteki, wypożyczę sobie coś naukowego. Przy ostatniej wizycie przeglądałam dział z tego typu książkami, większość z nich jest dość stara, ale to właśnie dodaje im charakteru. Interesuję się astronomią i fizyką, nawet książka, którą jako jedyną przeczytałam podczas roku szkolnego poruszała tego typu tematy, była to Krótka historia czasu Stephena Hawkinga. Pożyczył mi ją mój nauczyciel fizyki. Na prawdę, polecam każdemu, kogo choć odrobinkę fascynuje otaczający nas Wszechświat. Książka napisana w bardzo dobry sposób, nie trzeba być zaznajomionym z naukowym językiem.
A Wy jakie książki lubicie czytać? Będę wdzięczna, jeśli podzielicie się jakimiś ciekawymi tytułami.☺