☽ Zadumam ☾: października 2015

sobota, 3 października 2015

Haul chińczykowo - lumpeksowo - kulkomatowy

Nigdy na moim blogu nie pojawiły się posty, stricte typu haul, ale że sama lubię takie oglądać, to czemu by nie spróbować, szczególnie, że dziś jest ku temu okazja. Byłam w kilku ulubionych sklepach z koleżanką, czyli w naszym najlepszym lumpeksie, chińczyku, indyjskim (Lokaah) oraz w drogerii Natura. Na wszystkie rzeczy wydałam coś koło 60zł, więc myślę, że nieźle mi poszło. Dawno nie byłam na takich zakupach, pewnie nie jeden powie, że to nic specjalnego, że mało tego, ale mi osobiście rzadko zdarza się kupować hurtowo więcej rzeczy.
No więc lump dziś był na prawdę pełen ludzi (co się dziwić, świeża dostawa) i tak samo pełen fajnych ubrań. Nie wiem co Wy o tym sądzicie, ale mnie w ogóle nie odstrasza kupowanie używanych ciuchów. Wręcz przeciwnie, to nawet ciekawe kto je nosił itd. Poza tym jestem całkowicie przyzwyczajona, bo już od jakiegoś roku 70-80% ubrań, które kupuję są właśnie z lumpeksów. Nie widzę sensu przepłacania za ubrania, skoro są miejsca w których można znaleźć prawdziwe skarby za grosze. Ale do rzeczy. Kupiłam sobie dwa ciuchy, z których niesamowicie się cieszę. Pierwszy to bluzka z bardzo uroczymi ptaszkami (7 zł), a drugi - długa, czarna narzutka (13 zł). Na początku nie wiedziałam czy jestem do niej w pełni przekonana, dodatkowo 13 zł jak na lumpa, to nawet spora cena, jednak co się dziwić skoro ta narzutka jest w idealnym stanie. Myślę, że będzie mi pasować do wielu ubrań, jest uniwersalna.


 guwniana jakość drugiego zdjęcia przez guwniane światło 

 Na nasze szczęście lumpeks i chińczyk znajdują się w tym samym budynku, dlatego w drugim sklepie byłyśmy po sekundzie. Akurat zakupy w nim miałam już zaplanowane - chciałam dorwać spódniczkę, którą już kiedyś w nim widziałam oraz przy okazji znaleźć dla siebie jakieś eem, tegginsy? Tak to się nazywa? No takie legginsy, które wyglądają jak jeansy, wiadomo o co chodzi. Niestety nie znalazłam odpowiednich, będę musiała szukać dalej, ale spódniczka była i jestem z niej bardzo zadowolona. Nie jest z byle jakiego materiału, bo nie prześwituje, jest elastyczna i bardzo wygodna, zawsze chciałam taką mieć. Kosztowała jedynie 18 zł. :3

znowu guwniane światło

Po chińczyku nadszedł czas na... kulkomat. Nie mam 6 lat, to był pomysł mojej koleżanki, która zobaczyła go jako pierwsza, bo był z biżuterią (jasne, jasne, dobre wymówki). Złożyłyśmy się po złotówce i wylosowałyśmy kolczyki. Oczywiście powędrowały do mnie, ponieważ moja koleżanka może nosić jedynie dobrej jakości biżuterię, sztuczne od razu ją uczulają. Uf, ja to mam jednak szczęście, bo moje uszy są bardzo odporne, mogłabym chyba nosić nawet zardzewiałe i wszystko byłoby cacy.☺


I kto by się skapnął, że z kulkomatu? Ja tam je będę chętnie zakładała. Toż to niezwykle oryginalne.  Na zdjęciu tego nie widać, ale są maleńkie, a takich właśnie szukałam (mam dwie paru dziurek, więc fajnie będą wyglądać w jednej z nich).
Idąc do naszego ostatniego, zaplanowanego punktu zakupów, wpadłyśmy po drodze do Natury, aby popatrzeć na kosmetyki z przeceny (bo jakby inaczej?). Wiadomo, wszystko znowu mocno korciło, ale ostatecznie odeszłam od półki ze zniżkami i kupiłam, i tak już wcześniej zaplanowany, korektor z Catrice. Pewnie większość go zna, bo jest mocno rozsławiany chociażby na YouTube, jako najbardziej kryjący korektor z niższej półki cenowej. U mnie kosztuje jakieś 15 zł. Już od kilku miesięcy go używam, ale do tej pory miałam go w kolorze 2 (020), który jednak jest dla mnie chyba minimalnie za ciemny. Teraz kupiłam 1 (010), myślę, że będzie super. Niektórzy mówią, że ten korektor jest za ciężki do nakładania pod oczy, jednak ja wyłącznie po to go kupuję. Niestety, ale od zawsze mam duży problem z fioletowymi krążkami. Nawet on nie radzi sobie z nimi idealnie, ale na pewno zadowalająco, bo nie wyobrażam sobie wyjścia bez niego (no chyba, że do sklepu po chleb i mleko).


Przyszła pora na ostatnią turę zakupów, czyli tych z indyjskiego. Jeśli chodzi o biżuterię, to po prostu mój najulubieńszy sklep. I ogółem jest świetny, można w nim dostać ubrania, dodatki, kadzidła, świeczki, ozdoby do domu, w tym półszlachetne kamienie, i wiele innych. Ja tym razem obkupiłam się w biżuterię. Na wisiorek w kształcie konika morskiego w dużej mierze namówiła mnie koleżanka. Były inne wzory, ale on podobał mi się najbardziej, za to ona wzięła dla siebie taki w kształcie sowy. Był przeceniony z 5 na 1,90 zł. Dalej kupiłam śliczne kolczyki w kształcie kokardek (3 zł), które znalazłam w jednym z koszów z kolczykami (jest kilka specjalnych pudełek, w których trzeba grzebać, aby coś znaleźć, ale ja to lubię). Ostatnią rzecz wyhaczyłam już całkiem przy kasie, czyli kolejny naszyjnik, tym razem z maleńkim imbryczkiem, sami możecie zobaczyć na jednym z poniższych zdjęć jak bardzo jest mały. Jakoś tak skojarzył mi się z Alicją w Krainie Czarów, dlatego nie mogłam się oprzeć.☺ Zapłaciłam za niego jedyne 2,90 zł, ponieważ była bardzo duża przecena, jeśli dobrze pamiętam to z 20 zł, więc łał.