☽ Zadumam ☾

czwartek, 23 czerwca 2016

Kanał na YouTube

Witajcie po bardzo długiej przerwie! Ten post nie będzie długi, nie wiem też czy nie będzie ostatnim na tym blogu. Może to nikogo nie zainteresuje, ale chciałabym się z Wami podzielić moim kolejnym miejscem w Internecie. Założyłam przedwczoraj nowy kanał na YouTube. Nie będę się rozwodzić o jego tematyce, bo po pierwsze wrzuciłam dopiero jeden filmik, a po drugie zapewne nie będę miała ściśle określonego typu filmików. Tak jak tutaj - mówię o tym, o czym lubię. :) 
Kiedyś prowadziłam już kanał, prawie 2 lata. Przyznam, że taka forma przekazu jest chyba dla mnie przyjaźniejsza, niż pisanie bloga. Na dole zamieszczam link do kanału oraz pierwszy filmik. Będzie miło, jeśli chociaż na niego zerkniecie. 
Trzymajcie się!


Link do kanału

piątek, 1 stycznia 2016

Sylwester i postanowienia noworoczne

Na wstępie przepraszam, że w zeszłym tygodniu nie pojawił się nowy post. Było to spowodowane moimi problemami z Internetem, ale na szczęście teraz wszystko powinno być ok. 

Mamy już pierwszy dzień nowego roku. Tak jak wiele innych osób prowadzących blogi, chciałabym dziś napisać coś o moim sylwestrze oraz o tym, jak podchodzę do tzw. "postanowień noworocznych".
Sylwester spędziłam wraz z moją dobrą koleżanką w jej domu. Nie była to żadna impreza, tylko prawie całkiem zwykłe spotkanie, z tą różnicą, że trochę zakrapiane alkoholem i trwające do rana. Nie abym miała coś przeciwko spędzaniu czasu w większym gronie osób, po prostu trudno zorganizować imprezę, gdy swoich znajomych, z  którymi utrzymuje się bliższy kontakt, można policzyć na palcach jednej ręki. Oczywiście nie marudzę, było fajnie. Robiłyśmy pizze, które wyszły całkiem dobre, rozmawiałyśmy o bardziej i mniej dziwnych rzeczach, takich jak strony internetowe, na których można kupić paski do spodni z ludzkiej skóry (pozdrowienia dla osób, które oglądały filmik na YT pt. "10 przerażających stron WWW" :P) oraz słuchałyśmy naszych ulubionych, satanistycznych (czyt. metalowych) piosenek.


Postanowienia noworoczne. Szczerze przyznam, że nigdy sobie takich nie robiłam. Raczej należę do osób, które jeśli już coś zmieniają w swoim życiu, to robią to jak najszybciej. Z drugiej strony nowy rok może być swego rodzaju zachętą do zmian. Wiadomo, że to nie takie łatwe i dobrze mieć dodatkowe motywacje.
A więc, czy jest coś co chciałabym zmienić lub zrobić w tym roku? Tak, mam kilka planów i rzeczy, których chcę się trzymać. Chyba najważniejszą kwestią jest dalsze pilnowanie sposobu swojego odżywiania i ćwiczeń. Trwa to już ponad rok i zawsze dążę by było w miarę możliwości coraz z tym lepiej, niż gorzej. Nie są to żadne restrykcyjne zasady, po prostu chęć polepszenia swojego samopoczucia i wyglądu ciała. Nie jest już źle, jestem z siebie dość zadowolona, ale wiem, że aby nie zaprzepaścić tego, co już osiągnęłam, muszę i będę musiała się pilnować już zawsze. Jednak nigdy nic nie robię wbrew sobie, zawsze tylko w sposób by sprawiało mi to satysfakcję i było przyjemne. 
Jeżeli jesteśmy w temacie zdrowia, to mam takie małe marzenie, aby zapisać się na jakieś zajęcia z aktywności fizycznej. Chyba najszybciej uda mi się to z ponownym zapisaniem się na kurs karate. Kilka lat temu byłam na paru lekcjach, które bardzo mi się spodobały, niestety przez pewne "komplikacje" zrezygnowałam z tego. Chciałabym tego, bo to zawsze jakieś oderwanie od życia opartego na strukturze szkoła-dom, dodatkowo nowa okazja na wzbogacenie siebie. 
Ostatnim z większych postanowień jest... ogarnięcie swojej szafy z ubraniami. Nie brzmi to tak ambitnie jak powyższe dwa plany, ale jest dla mnie dość ważne. Mówiąc dokładniej, chodzi mi tu o kupowanie już tylko ubrań, które jestem pewna, że będę nosić z zadowoleniem. Chcę zwracać większą uwagę na swój styl, który chyba jest przynajmniej w minimalnym stopniu określony. Po tych słowach niektórym może się wydawać, że mam zawaloną szafę tonami ciuchów, których nie noszę. Nie, ubrań mam wręcz bardzo mało jak na dziewczynę, ale nadal znajdą się takie, które są skazane tylko na utlenianie się. Ich też nie ma wiele, jednak co do swoich ciuchów byłabym spokojniejsza mając wyłącznie takie, które bardzo lubię, i nieważne czy będzie ich 100 czy 10, jednak przyznam, że bardziej przemawia do mnie skromniejsza ilość ciuchów. Chyba lubię się do nich "przywiązywać emocjonalnie" i nosić co drugi dzień tą samą koszulkę. :P
Przyszedł czas na podsumowujące postanowienie, do którego spełnienia niezbędne będzie trzymanie się pozostałych trzech planów. Otóż, chciałabym zawsze, a przynajmniej jak najczęściej, być z siebie zadowolona w każdym aspekcie. Z tego jak wyglądam, jaka jestem, co robię. To chyba nawet nie postanowienie, a marzenie przy moich możliwościach. Cóż, ale nikt nie zakazuje mi takiego mieć.

To tyle. Na koniec chciałabym Wszystkim życzyć szczęśliwego Nowego Roku. Jeśli także macie jakieś postanowienia, to życzę również, abyście w nich dzielnie wytrwali! :)

wtorek, 15 grudnia 2015

Post z dupy #2 praktyk chirurgii, świąteczny wypad, Billy i Mandy

Dawno nie pisałam posta z tej chwalebnej serii, więc czemu ponownie nie zaszaleć? Poskładanie kilku luźniejszych zdarzeń i myśli w jedną całość, też może być ciekawe.
Zacznę od powiadomienia Was w końcu, że leci już drugi tydzień moich praktyk. W II klasie odbyłam dwutygodniowe praktyki z straży pożarnej, a teraz, czyli po roku, w szpitalu. Tak jak wskazuje mój, mam nadzieję, przyszły zawód (czyli nie chirurg, tytuł jest dla picu), nie uczestniczę w żadnych operacjach lub innych dziwnych rzeczach. Siedzę sobie po prostu z innymi informatykami. Może i brzmi to poważnie, ale tak na prawdę niczego nie robię, podobnie jak 50% osób z mojej klasy na własnych praktykach. Niestety tak jest, oczekuje się nie wiadomo czego, zdobycia nowych umiejętności i wiedzy (bo chyba po to są praktyki), a niestety na miejscu czeka nas jedynie siedzenie cicho na krzesełku i ewentualne wykonywanie najżmudniejszych prac, za które nie mają ochoty zabrać się pracownicy danego obiektu. No więc mówiąc w skrócie, czynności, które wykonuję, to czytanie książki, surfowanie po Internecie, co najwyżej 6-godzinne wklepywanie do bazy danych specyfikacji sprzętów komputerowych z całego szpitala. Ale aby nie było, że marudzę... nie jest tak źle, bo przynajmniej bardzo szybko kończę. Przez ostatnie dwa dni moja pani opiekunka wypuszczała mnie ok. 12. Dziś prócz czytania książki, miałam jedno niby-zadanie, mianowicie pani dała mi stosik różnych dokumentów, które "miałam sobie przejrzeć" (czyli miały leżeć koło mnie). Pospisywałam sobie kilka ich tytułów, by potem wpisać je do dzienniczka praktyk, jako streszczenie tego co robiłam i czego się dowiedziałam. I tak jak to moja opiekunka powiedziała; "możesz sobie rozłożyć to nawet na trzy dni, aby było więcej wpisane". :P

Mogę się jedynie pochwalić dość informatycznie wyglądającym otoczeniem, czego w straży pożarnej nie uraczyłam (był tam za duży porządek).

To teraz poruszę coś w świątecznych klimatach, czyli temat bardzo na topie. Mi i mojej dobrej koleżance już od dłuższego czasu (wręcz od kilku lat) chodziło po głowie, by sprawić sobie miły, klimatyczny wypad do cukierni, gdy na dworze prószyć będzie urokliwy, biały śnieżek. No ale niestety, gdy akurat zebrało nam się na coś takiego, pogoda zamiast zimowa, była angielska.

Chyba się ze mną zgodzicie, że to wygląda trochę jakby ktoś miał trefny kalendarz i wystawił świąteczne ozdoby na początku listopada.

Aby tak nie marudzić napiszę, że świątecznego klimatu doświadczyłyśmy we wspomnianej cukierni, która jest już ładnie przyozdobiona. Niestety nie bardzo mogłam zrobić zdjęcia w środku, bo obsługa zaczęła się na mnie krzywo patrzeć, gdy tylko wyjęłam aparat. Przemyciłam jedno, najważniejsze zdjęcie, czyli przedstawiające kremówkę i gorącą czekoladę.


Ostatni ekscytujący wątek na dziś: Billy i Mandy, a dokładniej Mroczne przygody Billy'ego i Mandy. Przecież nie mogłoby zabraknąć na moim blogu dawki kultury na wysokim poziomie. Pewnie niektórzy z Was wiedzą, bo czytali ten post, że jestem wielką fanką kreskówek, szczególnie tych, na których się wychowywałam. Po długim czasie zabrałam się za oglądanie najbardziej lubianych, a pierwszy wybór padł właśnie na wyżej wspomniany tytuł. Może nie będę się bardzo rozwodzić, bo myślę, że ta baja należy do tych czysto rozrywkowych i trudno doszukiwać się tu jakichś morałów itp. Jest po prostu śmieszna, i zajebista, więc dla mnie niczego więcej nie potrzeba. Cóż, może mam poczucie humoru ameby z ADHD, ale każdy odcinek potrafi mnie bardzo rozśmieszyć. Wczoraj obejrzałam całą pierwszą serię, czyli prawie 23 odcinki (jednego nie znalazłam, ale może potem spróbuję). Jeśli kogoś to interesuje, jednym z moich ulubionych z tej serii jest odcinek Ponury, czy Gregory?.

piątek, 4 grudnia 2015

Trochę moich snów

Cześć! Chciałabym podzielić się z Wami garścią swoich ciekawszych, dziwniejszych i bezsensowniejszych zapisków o własnych snach. Odkopałam dwa zabytkowe zeszyty, najstarszą notatkę w jednym z nich napisałam 07.07.2014r. (miałam jeszcze starsze zeszyty, ale chyba szlag je trafił).
Pewnie ktoś zapyta, po co zapisywałam swoje sny? W III  gimnazjum zaczęłam się interesować świadomym śnieniem. Bardzo mocno wkręciłam  się w tę tematykę, każdego dnia czytałam o różnych sposobach na wywoływanie LD (Lucid Dream, czyli Świadomy Sen). Tak jak podaje wiele poradników; najważniejszym elementem, bez którego nie możemy się obyć, jest posiadanie dziennika snów. Dzięki niemu możemy bardzo poprawić swoją pamięć do snów. Od razu mówię, że to nie bujda. Tak jak wiele osób, zaczynałam z 2-3 zdaniowymi notatkami na temat zeszłonocnego snu, pamiętałam tylko ułamek jednego (a przecież każdej nocy człowiek ma 4-5 snów). Jednak po niedługim czasie zapamiętywałam już 3-4 sny, a zapiski zajmowały mi nawet kilka kartek!
Przed każdym zapiskiem będzie data jego powstania, a "[...]" będzie oznaczało, że w dzienniku mam jeszcze coś tam napisane, ale nie jest to wybitnie ciekawe. Dodatkowo w tym kolorze będą komentarze dla Was, abyście w miarę zrozumieli o co chodzi i kto jest kim, bo wiadomo, że w moich snach pojawiają się ludzie i zdarzenia z mojego codziennego życia. Nie zdziwcie się, że prawie wszystkie osoby, o których napiszę, będą albo znajomymi z klasy albo nauczycielami. Jestem dość dziwną osobą, która nie ma znajomych poza szkołą. No to zaczynamy! :D

08.07.2014r. „Było Boże Narodzenie, nasza klasa miała pożegnać się z panem Żebrowskim (mój wychowawca z I klasy technikum, niestety po roku się przeprowadził do innego miasta). Chciałam kupić mu prezent. Poszłam do jakiegoś sklepu plastycznego, w którym widziałam dziwne książki. Ktoś dał mi mały, płaski, czarny pędzelek. Gdy już coś kupiłam, weszłam na Facebooka i zobaczyłam, że Caban (kolega z klasy) 15 minut temu dodał zdjęcie z Wigilii klasowej. Odbyła się ona wcześniej i nikt mnie nie powiadomił. Zapytałam się Iwony (koleżanka z klasy), czy ktoś dał panu prezent. Powiedziała, że nie. Byłam zła […]”

09.07.2014r. „Workowa, Natalia M., Natalia B., Karolina i Ania (koleżanki ze starej szkoły). Ta ostatnia wyglądała tak, jak gdy chodziła do podstawówki. Była wredna. A może to ja byłam wredna? Śpiewałyśmy. Chyba jakąś piosenkę Krawczyka. Każda swoją zwrotkę. Teks był napisany na pluszowym kocie. […]”

12.07.2014r. „Ja, mama i babcia przeszłyśmy przez tory koło Puckiej. Widziałam jakiegoś bezdomnego. Gdy byłyśmy koło przejścia przez ulicę, on do nas podszedł. Zaczął coś głośno nawijać, nie wiem czy do nas, czy do kolegi, który z nim był, czy do samego siebie. Mama i babcia zaczęły z niego kpić. Babcia powiedziała, że to dlatego, bo urodził się za czasów komuny. […]”

16.07.2014r. „Lekcja z panem Żebrowskim w Sali 41. Ja jako jedyna siedziałam w środkowej ławce. […] Pokazał mi jak w jakimś pliku coś poukładać. Był bardzo miły. Zostawił mnie samą z pracą i poszedł pod tablicę do chłopaków. […] Skończyło się na tym, że powkładałam wszystkie pojemniczki z kwasem do czegoś co przypominało kosmetyczkę.”

Ta sama noc. „Chodziłam z kimś po lesie. Co chwila wchodziliśmy do niewielkich betonowych nor, które znajdowały się za drewnianymi drzwiczkami. By w nie wejść musieliśmy się schylać. Koło jednej z nor poczuliśmy coś dziwnego. Ktoś od drugiej strony zastawił drzwi jakimś żelastwem. Próbowaliśmy je otworzyć. Wiedziałam kto jest w środku. […]
Wtedy jakby się obudziłam. Koło mnie była mała dziewczynka. Zapytałam się, czy on jej też zrobił krzywdę (chodził o mojego nauczyciela z wf XD), odpowiedziała, że tak. […] Znowu zaczął nas ścigać. Poczułam, że to tylko jakiś diabelski sen, więc postanowiłam, że spróbuję się unieść w górę. Udało się, chociaż nie było to łatwe.* Może przez strach. Opadłam na ciężarówkę, która jechała na Osiedle Chopina. […]”

*Myślałam, że był to sen świadomy. Ale nie mógł nim być, bo się bałam i uciekałam. Na pewnym forum dowiedziałam się, że to był pewnie swego rodzaju „sen we śnie”. 

17.07.2014r. „Zaczął się rok szkolny, była lekcja matematyki z panem Barukiem (mój były nauczyciel matematyki). Rozmawialiśmy o nowych nauczycielach. Potem była lekcja z jednym z nich. […] Dał nam wszystkim po kilka kartek dotyczących naszej strefy emocjonalnej i powiedział, że na końcu lekcji zrobi z tego krótką kartkówkę. […] Wyszłam z Sali schodami w dół. Poszłam do swojego pokoju, mieszkałam w szkole (to było coś jak internat). Weszłam na stronę internetową szkoły, byłam ciekawa nowych psorów i przedmiotów. […] Naszym nowym wychowawcą był jakiś Jan, który niczego nie uczył. Niektóre nazwy przedmiotów były dziwne np. „religia i filozofia”, a nazwa fizyki brzmiała jak cały zakres materiałów, który mieliśmy do zrealizowania w tym roku. […] Wpadło mi do głowy, by zapytać się pana Barcińskiego (mój nauczyciel z fizyki), czy jego syn, który też u nas uczył (a tak w realu to nie uczył i nie uczy :P), nie chciałby zostać naszym nowym opiekunem. Przynajmniej mieliśmy z nim lekcje. Pan był miły, ale powiedział, że to raczej niemożliwe. Rozmawiałam z nim na małej sali gimnastycznej mojego starego gimnazjum.
Wróciłam do domu i powiedziałam o wszystkim mamie. Pokazała mi jakiś dziwny przedmiot, który miał być książką, ale jej nie przypominał. Mama powiedziała, że to 6 tomów, ale ten ostatni miał być nieprawdziwy. Gdy podała mi to coś do ręki, z jego boków wypadło więcej „książek”. […] Podobno były w nich jakieś straszne opowieści, które miały się spełnić na jawie. Tyle co mi się stało, to że zobaczyłam Slendermana za oknem. […]"

Myślę, że jak na razie to by było na tyle. Muszę przyznać, że pisanie tego postu sprawiło mi niezwykłą frajdę. Mogłam  sobie przypomnieć swoje stare sny, które pomimo tego, że w 90% są strasznie głupawe, stanowią dla mnie wielką wartość. Mam nadzieję, że przeczytaliście chociaż jeden fragment. Może nawet sami zainteresujecie się własnymi snami, co gorąco polecam!
Pozostawiam dwa pytania:

Czy chcielibyście przeczytać więcej starych skrawków z moich zapisków sennych?

Czy chcielibyście, abym napisała więcej na temat LD i swoich własnych doświadczeń ze snem? 

Mam zamiar powrócić do tej starej zabawy snami. Jeśli pomysł by Wam się spodobał, to dajcie znać w komentarzach, może zrobię z tego jakąś serię na blogu?

sobota, 28 listopada 2015

Chcę być lepsza?

"Kochajmy samych siebie, nieważne jacy jesteśmy", jupii.
Nie wiem czy też tak macie, ale mi ta gadka dawno się znudziła. Zamiast pomóc, wręcz jeszcze bardziej załamuje i odbiera energię do działań. Brzmi to jakby zmienianie siebie było czymś złym.
"Nie zmieniaj siebie, bądź taki jaki jesteś teraz"
Rozumiem, że ktoś tak naprawdę może sądzić, ale czy to oznacza, że np. osoba z tuszą (niekoniecznie otyła, ale taka którą denerwuje własny wygląd) ma zaakceptować siebie, swój stan fizyczny i obżerać się batonikami?
To tylko taki mały wstęp. Nie przepadam za ocenianiem tego co mówią lub robią inni, tym bardziej nie znoszę wyrażać swojej opinii dotyczącej innych osób, bo jedyną osobą, którą mogę skrytykować z czystym sumieniem, jestem ja. (o bosze jakie mądre słowa, aż sama się muszę pochwalić).
To przejdźmy do sedna. Czy czuję się dobrze ze sobą?
Obecnie... różnie. Niestety w tej kwestii jestem dość nierozgarnięta. Są dni, gdy uważam się za wartościową osobę, podobam się sobie, ale też bywają takie, gdy jestem do siebie niemal wrogo nastawiona. Smutne, ale jest to uargumentowane. Wiem, że stać mnie na więcej, aby wykrzesać z siebie swoje lepsze ja, ale mam taki problem, że często mi się nie chce, jestem kłębkiem kompleksów, który marzy tylko o tym by położyć się do łóżka i myśleć o swoich wszystkich wadach, przy czym niekiedy wyolbrzymiać je. Wyolbrzymianie jest złe, bo prowadzi do wspomnianych kompleksów, ale czy krytykowanie siebie za lenistwo i słomiany zapał jest niedobre? Myślę, że wręcz przeciwnie, lecz najważniejsze, aby wyciągać z tego wnioski. Z dumą przyznam, że czasem udaje mi się pokonać swoje słabości, to, że tak łatwo mnie zdemotywować. W moim przypadku to "czasem", to dużo.
Gdy byłam w podstawówce-gimnazjum, to niech tylko ktoś spróbował, nawet w kulturalny, sposób zwrócić mi uwagę, że powinnam trochę schudnąć lub zadbać o siebie. Od razu się oburzałam, udawałam, że podobam się sobie. Szczególnie gimnazjum zabolało, bo uświadomiłam sobie, że posiadanie większych cycków od koleżanek nie gwarantuje mi bycia postrzeganą przez innych jako atrakcyjną. Zaraz, zaraz, ale przecież nie powinno się patrzeć na zdanie innych. Cóż, ja nie do końca trzymam się tej regułki. Przecież fajnie pomyśleć, że jestem lubiana przez rówieśników, a nauczyciele sądzą, że jestem miła i mądra.

#gifyzhomeremsąnajlepsze

Zauważyłam, że teraz, gdy udało mi się w pewnej mierze osiągnąć kilka ze swoich ważnych celów, czyli m.in. schudnąć, lepiej się uczyć i czuć we własnej skórze, powstał pewien paradoks. Bo zauważam swoje postępy, ale jednocześnie o wiele częściej się krytykuję. W gimnazjum pocieszałam się słowami "nie słuchaj innych, jesteś ładna", a obecnie często myślę sobie "ale z ciebie prosiak, schudnij i zrób coś ze sobą". Oczywiście, gdy nie mam maksymalnie depresyjnych humorów, to nadawanie sobie pieszczotliwej nazwy "prosiak" jest dość żartobliwe, bo chyba mam troszkę dystansu do siebie. Ale jednak sens tej myśli jest prawdziwy. Chyba zrobiłam już sporo, ale nadal oczekuję od siebie więcej, co uważam za dobre. Bo jeżeli mogę i chcę, to czemu tkwić w jednym punkcie, skoro przez to bardzo się dołuję, tracę wiarę we własne możliwości i samodyscyplinę. Niestety bywa, że trudno mi się zmobilizować, wynika to głównie z tego, że dość często przez różne nieprzyjemności, mam humor, który nie pomaga mi we wstaniu z kanapy i zrobieniu czegoś dla siebie. Może to na pierwszy rzut oka głupia wymówka, ale czasem trzeba spojrzeć trzeźwo na swoją sytuację i nie obarczać tylko siebie winą. Jednak należy próbować, chociaż małymi krokami. Nie można tylko marzyć i po czasie się zadręczać przez bycie biernym, swoje plany powinniśmy wprowadzać w życie.
Dobrym pomysłem jest na chwilę przysiąść i zastanowić się, co tak właściwie nie podoba nam się w sobie. Czy chcemy coś zmienić, czy dodać do swojego życia. Ja np. chciałabym znaleźć dla siebie jakieś pasje. Kiedyś bardzo lubiłam rysować i zastanawiam się czy by do tego nie powrócić. Jeśli chodzi o coś bardziej oryginalnego, to długi czas interesowały mnie sny, chciałam stać się oneironautką (i nawet trochę mi się udało!). Piszę o tym dlatego, bo przecież w życiu nie liczy się jedynie nasza "rama", czyli wygląd i usposobienie do innych ludzi, ale też to co my kochamy, co chcemy robić, na co poświęcać swój czas. Nieważne czy poświęcamy się pięciu dziedzinom, czy jednej. 

Jako dowód próby robienia czegokolwiek innego niż narzekanie na siebie, pokazuję Wam wzruszający pejzaż, przedstawiający trzech jegomościów ze Skyrima, słodką foczkę z tejże gry oraz w tle piga z majnkrofta (a na trzecim planie, po górze wspina się koń). Posklecałam to razem z koleżanką, która na lekcji pokazała mi jak obsługiwać warstwy w Gimpie, więc czegoś nowego na starość się nauczyłam. :') Niby taki badziew, ale nawet trochę zainteresowałam się grafiką.
To co pisałam na samym początku mogło zabrzmieć dość groźnie, dlatego kilka zdań sprostowania i podsumowania. Zmiany są dobre, ale tylko wtedy, gdy nie są nam narzucone i nie są brew naszej naturze. Sami musimy wybrać, czy chcemy się zmieniać, a jeśli chcemy to w jaki sposób. (Teraz coś bardzo oklepanego) - zawsze trzeba być sobą. Pewnie brzmi to dla niektórych jak paradoks - zmieniać się a jednocześnie być sobą? Tak można. Powiem więcej, dzięki zmianom możemy bardziej poznać siebie i rozwinąć skrzydła. Grunt to żyć w taki sposób, by być z siebie zadowolonym.

✬✬✬✬✬✬✬✬✬✬✬✬✬✬✬✬✬✬✬✬✬✬✬✬✬✬✬✬✬✬✬✬✬

Pinkne zdjęcie, które zrobiłam wczoraj o 7:30 telefonem, idąc do szkoły. W gruncie rzeczy to tylko fajny jest ten poranny księżyc w tle (bardzo podoba mi się to zjawisko), ale uznałam, że dodam to zdjęcie do pierwszego lepszego posta. Tak trochę z dupy.